UMÓW WIZYTĘ:

+48 535 880 065
+48 502 567 840

ADRES:

Rejestracja oraz gabinety psychoterapeutyczne i lekarzy psychiatrów:

Wilcza 31/15
(klatka C, I piętro)

Gabinety psychoterapeutyczne:
Wilcza 31/7
(klatka A, IV piętro)

00-544 Warszawa

E-MAIL:

Rejestracja jest czynna od poniedziałku do piątku w godzinach: 9.00-20.00

Nowy partner, stare dzieci

Tekst Martyny Figurskiej, który ukazał się w  czasopiśmie Charaktery.

Krystyna:

Mój mąż zmarł wiele lat temu. Zostałam sama z dwójką dzieci. Długo nie byłam zainteresowana żadnym mężczyzną. Jednak odkąd dzieci zaczęły samodzielnie układać sobie życie, poczułam, że chcę się z kimś spotykać. Poznałam Eugeniusza. Dopóki nasze spotkania miały luźny, niezobowiązujący charakter, dzieci tylko się temu przyglądały. Gdy zaczęliśmy mówić o trwałym związku i o ślubie w przyszłości, córka i syn zareagowali niechęcią. Zupełnie tego nie rozumiem. Są już dorośli, mają swoje sprawy, które ich absorbują. Samodzielnie podejmują decyzje. Nie potrzebują już tyle mojej uwagi i pomocy co wcześniej. Większość czasu spędzam sama. Staram się znaleźć sobie różne zajęcia, biorę udział w przedsięwzięciach społecznych, charytatywnych, jednak to nie leczy mojej samotności. Potrzebuję kogoś bliskiego, mężczyzny, z którym mogę czuć się bezpiecznie, któremu mogę opowiedzieć o swoich przeżyciach. To zupełnie inna relacja niż z dziećmi, choćby dorosłymi. Relacji z dziećmi nie zastąpi żadna inna więź z drugim człowiekiem, podobnie jak uczucia dzieci do matki nie zaspokoją chęci stworzenia nowego związku. Skoro więc nie są to sprawy wykluczające się, ale raczej równolegle przebiegające procesy, nie rozumiem, skąd u dzieci niechęć do mojego nowego partnera. Staram się z nimi o tym rozmawiać, przedstawiać im mój punkt widzenia, ale to nie skutkuje. Nadal wyczuwam z ich strony niechęć i dystans. Zależy mi na tym, aby obie strony poznały się bliżej. Zorganizowałam wspólny wyjazd na krótką wycieczkę, jednak lody nie zostały przełamane. Wszystko było nie tak, jak sobie zaplanowałam. Mój partner był spięty, córka i syn nieufni i zdystansowani. A ja byłam między młotem a kowadłem. Chwilami, kiedy padały różne propozycje dotyczące dalszych planów wycieczkowych, nie wiedziałam, kogo poprzeć. Obawiałam się zranienia drugiej strony, bardzo zależało mi na tym, żeby wszyscy czuli, że są dla mnie jednakowo ważni. Mnie samej trudno było odnaleźć się w tej sytuacji, byłam podenerwowana, napięcie mieszało mi się z żalem i poczuciem braku zrozumienia przez każdą ze stron. Trudno mi było określić, czego włałciwie sama chcę, pochłonęło mnie zaspokajanie potrzeb dzieci i partnera. Czujnie wypatrywałam każdej oznaki konfliktu czy niezadowolenia i natychmiast starałam się temu zapobiec. W efekcie byłam zmęczona i rozczarowana tym wspólnie spędzonym czasem. Wydaje mi się, że tak jest za każdym razem, kiedy próbuję coś zrobić, by dzieci i mój partner polubili się. Kosztuje mnie to wiele nerwów. Jestem rozdarta pomiędzy uczuciem do córki i syna a uczuciem do partnera. Trudno jest mi to pogodzić, kiedy wiem, że obie strony nie potrafią i nie chcą się porozumieć. Powoli pozbywam się złudzeń o nowej, szczęśliwiej rodzinie, jaką chciałam stworzyć.

W tej sytuacji mam wątpliwości, czy powinnam brać ślub. Boję się, że wtedy dzieci odsuną się ode mnie, a ja zostanę z nowym mężem, ale bez bliskości i wsparcia dzieci. Czasami jestem zła na dzieci, czasem złoszczę się na partnera. Proszę każdego z nich o wykonanie wysiłku, próbę zrozumienia i być może polubienia się nawzajem. Mam jednak wrażenie, że tylko mi jednej na tym zależy.

Wciąż szukam nowych rozwiązań, próbuję nowych działań, jednocześnie jestem coraz bardziej zniechęcona…

Olga, córka Krystyny:

Długo przeżywałam żałobę po tacie. Jakoś w końcu udało mi się poukładać uczucia i pogodzić z jego stratą. Mama zajęła wtedy bardzo ważne miejsce w moim życiu. Wspierała mnie, była zawsze blisko. Chciałabym, żeby tak było nadal. Mam już swoje życie, pracuję i jestem w związku, jednak ważna jest dla mnie świadomość, że zawsze mogę liczyć na mamę. Odkąd poznała Eugeniusza, mam wrażenie, że pojawił się między mną a nią jakiś dystans. Mama zachowuje się inaczej – jest bardziej aktywna, ma więcej zajęć, częściej wychodzi z domu. Nie ma dla mnie już tyle czasu, co kiedyś. Nie zawsze może rozmawiać przez telefon, nie zawsze może się ze mną spotkać. Nie podoba mi się to. Dotychczas wiedziałam, że mama jest zawsze dla nas – dla mnie i brata. Teraz muszę się nią dzielić z obcym mężczyzną.

Mam mieszane uczucia… Widzę, że mama bardzo stara się wszystkich nas zbliżyć. Dla mnie jednak dzieje się to zbyt szybko. Mimo że od śmierci taty minęło wiele lat, wciąż jego postać jest ważna w moim życiu. Rozsądek podpowiada mi, że może to dobrze, że mama kogoś ma – pewnie jest jej raźniej, ale nie potrafię zapanować nad emocjami, jakie w związku z tym przeżywam. Obawiam się, że nowy partner mamy może przesłonić nam pamięć o tacie. Dotychczas dbaliśmy o to, by jego postać była obecna. Pamiętaliśmy o rocznicy ślubu rodziców i o rocznicy jego śmierci. Boję się, że teraz tamte zwyczaje i wspomnienia związane z tatą zbledną, osłabną. To trochę tak, jakbym nie tylko częściowo utraciła uczucia mamy, stała się dla niej mniej ważna, ale jednocześnie jakbym traciła również postać ojca.

Nowy partner burzy moje wszelkie dotychczasowe schematy, wyobrażenia na temat przyszłości naszej rodziny. Potrzebuję dużo czasu, by oswoić się z tą sytuacją, przyjrzeć się temu, co nowe i pozwolić, by ten nowy porządek budował się powoli.

Paweł, syn Krystyny:

Odkąd mama zaczęła się spotykać z mężczyzną, wiele w naszej rodzinie się pozmieniało. Wydawało się, że przyszłość jest dość przewidywalna. Zarówno ja, jak i siostra jesteśmy w stałych związkach, a mama czasami wspominała, że jest gotowa, by zostaę babcią. My z siostrą z kolei staraliłmy się opiekować mamą. Robiłem dla niej większe zakupy, dbałem o prace remontowe w jej mieszkaniu. Teraz coraz częściej robi to nowy partner mamy. Nie znam go, nie wiem, czy dobrze się nią zaopiekuje. Człowieka czasem poznaje się latami, a wydaje się, że mama już teraz darzy go pełnym zaufaniem. Coraz bardziej wtajemnicza nie tylko w nasze wspólne rodzinne sprawy, ale także powierza mu swoje sprawy finansowe. Co będzie, jeśli ten mężczyzna oszuka mamę? Być może bardziej interesuje się jej finansami niż nią samą…

Mam wrażenie, że po tych wszystkich latach, kiedy mama była sama, bez taty, teraz zbyt szybko wchodzi w nowy związek, zamiast dać sobie i nam trochę czasu. Chce, abyśmy spotykali się ze sobą, ale na razie ja nie mam na to ochoty. Wolę najpierw z boku poprzyglądać się temu wszystkiemu i stopniowo nabierać pewności, że jest to odpowiedzialny człowiek.

Nie lubię, kiedy mama prosi go o różne rzeczy, które dotychczas ja załatwiałem, choćby o zakupy. Czuję się odsunięty, a przecież do niedawna to ja byłem jedynym mężczyzną w rodzinie. Chwilami myślę, że nie oddam swojej pozycji. Nowy partner szarogęsi się, co mnie bardzo denerwuje. Doradza mamie w różnych sprawach, a ona go słucha i już nie konsultuje swoich decyzji ani ze mną, ani z moją siostrą. Mam coraz mniejszy wpływ na to, co dzieje się w jej życiu. Boję się, że z tego związku wyjdą nici, mama zawiedzie się na Eugeniuszu i będzie cierpieć. Chcę uchronię ją przed rozczarowaniem i zawodem. Byę może trochę za bardzo się martwię… W końcu to jej życie.

Mam również żal do obecnego partnera mamy. Jest z nią w związku, jednak zachowuje się tak, jakby zupełnie nie interesował się tym, co się dzieje u mnie lub u Olgi. Bardzo rzadko pyta, co u nas słychać. Nawet, kiedy czasem próbuję mu o czymś opowiedzieć, mam wrażenie, że go to nudzi. Nie dopytuje, nie docieka, nawet jeśli nie wszystko rozumie z tego, co mu opowiadam. Skupiony jest tylko na relacji z mamą, nie dostrzegając naszych, moich i siostry, potrzeb. Nie chciałbym oczywiście, żeby nadmiernie ingerował w nasze sprawy, jednak taka obojętność bywa przykra i tym bardziej nasila moją niechęć do niego. Mógłby przecież czasem postarać się, poszukać wspólnych dla nas tematów.

Eugeniusz, partner Krystyny:

Krystynę znam od niedawna. Podobnie jak ona, długo byłem sam, z żoną rozwiodłem się wiele lat temu. Spotykałem się z innymi kobietami, jednak po dwóch nieudanych związkach zrezygnowałem. Teraz jestem z Krystyną i wreszcie wszystko dobrze się układa. Chcę stworzyę z nią trwały związek, jest jednak sporo napięcia w moich relacjach z jej dziećmi. Mam wrażenie, że mnie nie akceptują, traktują jak intruza. Często przy różnych okazjach podkreślają swoją zażyłość z matką, pokazując mi wyraźnie, że jestem spoza rodziny. Chciałbym, żeby przyjęli mnie do swojego grona, zaakceptowali lub choćby pogodzili się z myślą, że teraz to ja jestem partnerem ich matki. Chcę uczestniczyć w jej życiu, a jeśli będzie to możliwe, także w życiu Olgi i Pawła. Często jednak nie wiem, jak się zachować. Mam swoje zdanie, swoje poglądy. Krystyna liczy się z moją opinią. Kłopot pojawia się, gdy jej dzieci mają inne zdanie niż ja. Olga i Paweł często nie zgadzają się ze mną, nie chcą słuchać moich argumentów, a czasem wręcz dają mi do zrozumienia, że nie zależy im na mojej opinii. Niechętnie opowiadają mi o swoich sprawach, trzymają duży dystans. Są nieufni, trudno im uwierzyć w moje dobre intencje. Skoro jednak podjęliśmy z Krystyną decyzję, że chcemy być razem, to chcę być w jej życiu obecny i ważny jako mężczyzna. Teraz to ja mogę wykonywać wszelkie męskie prace w jej domu, pomagać w codziennych obowiązkach. I chcę mieć wpływ na nasze wspólne życie.

Chcę przebywać z nią sam, stworzyć jakąś naszą przestrzeń, mieć wspólne sprawy. Tymczasem jest to trudne, bo w wielu sytuacjach towarzyszą nam jej dzieci. Nie tylko dosłownie – gdzieś z nami idą lub jadą, odwiedzająą mamę i spędzają czas w jej domu, ale i wtedy, gdy nie ma ich z nami fizycznie, Krystyna bardzo dużo o nich mówi, opowiada o ich sprawach, pyta ich o zdanie, zanim podejmie decyzję. Często zapewnia mnie, że jestem dla niej ważny, ale zastanawiam się, czy naprawdę tak jest. Czasem wydaje mi się, jakbyśmy z Olgą i Pawłem przeciągali niewidzialną linę – kto wygra walkę o względy Krystyny, kto okaże się dla niej ważniejszy, kto będzie miał ostatnie słowo. No i muszę się mierzyć z legendą jej zmarłego męża. Mam wrażenie, że wciąż mnie do niego porównują i wszelkie różnice są zapisywane na moją niekorzyść. A ja przecież jestem inny. Czasami mam inne pomysły, mam inny temperament. Nigdy nie osiągnę takiej pozycji w rodzinie, jaką ma zmarły mąż. To oczywiste, że nie zastąpię tego człowieka, nie zamierzam konkurować z jego postacią. Nie chcę też, żeby o nim nie wspominać. Chcę jednak być sobą, mam dość ciągłego porównywania mnie do niego.

Widzę, że Krystyna stara się łagodzić spory i dąży do zbliżenia nas wszystkich. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć dla siebie miejsce w tym związku i w tej rodzinie. Bardzo mi na tym zależy.

“Nowy” w rodzinie.

Gdy Twój ojciec/Twoja matka wiąże się z nowym partnerem, możesz przeżywać mieszane uczucia – chcesz ich szczęścia, a jednocześnie obawiasz się utraty części miłości lub zainteresowania rodzica.

*  Nowy partner może budzię lęk, złość, nieufność. Część tych emocji może być podyktowana przeżywaniem konfliktu lojalności wobec drugiego, nieobecnego rodzica. Może Ci się wydawać, że nowy związek matki/ojca wiąże się z oddaleniem się lub zdradą wobec drugiego rodzica. Nie musi tak być. Można kochać oboje rodziców i jednocześnie lubić/kochać/szanować ich nowych partnerów.

*  Możesz obawiać się, że rodzic zostanie skrzywdzony lub wykorzystany przez nowego partnera. Twoja nieufność jest zrozumiała. Czujna, lecz spokojna obserwacja może pozwolić na rozróżnienie tego, co jest Twoją obawą od faktycznego zagrożenia.

*  Podjęcie nowej roli życiowej przez rodzica może wiązać się z przedefiniowaniem Twoich zadań (np. załatwianie spraw w urzędach lub u lekarza, większe zakupy, remonty). Pomyśl, z  których z dotychczasowych obowiązków możesz zrezygnować, a które nadal chcesz wypełniać. Spróbujcie wraz z rodzicem i jego nowym partnerem znaleźć kompromis.

*  Spróbuj zainteresować się nową osobą w rodzinie. Jakim jest człowiekiem, co lubi, czym zajmował się w przeszłości i co chce robię w przyszłości. Lepsze poznanie pomaga pełniej ocenić sytuację.

*  Daj sobie tyle czasu, ile potrzebujesz na oswojenie się z nową sytuacją.